LUBIN. Lechia Gdańsk zaczęła mecz wyjazdowy z Zagłębiem Lubin źle, a skończyła jeszcze gorzej. Biało-zieloni już po kwadransie przegrywali 0:2, na początku drugiej połowy wyrównali 2:2, by przegrać 2:6 (1:2), a w ostatniej akcji od utraty kolejnej bramki uratował ich słupek. Zagłębie wskoczyło na 10. pozycję z dorobkiem pięciu punktów, ale na wyciąganie wniosków jest zdecydowanie za szybko. Poczekajmy na mecz-weryfikację czyli kolejne spotkanie Miedziowych w Płocku Z kolei Lechia Gdańsk pozostaje na ostatnim miejscu w tabeli, mając minus trzy punkty na koncie i po tym co w defensywie zaprezentowała w Lubinie jest bardzo poważnym kandydatem do opuszczenia szeregów ekstraklasy...
- Przede wszystkim cieszy postawa drużyny. Wygraliśmy to spotkanie i był to nasz nadrzędny cel – nieważne jakim wynikiem. Mecze Lechii obfitują w gole i to się potwierdziło. Kosidis z nami trochę potrenował, coraz lepiej czuł się w duecie z Regułą, więc postawiliśmy na takie zestawienie. Dobrze się zaczęło, ale bramka kontaktowa popsuła nam nastroje. Zmieniliśmy trochę ustawienie w przerwie, a potem zemściły się dwie świetne sytuacje. Chłopaki poszli za ciosem i grali ambitnie. Zmiany nam dużo dały, gratulacje dla wszystkich zawodników i sztabu. Zasłużyliśmy na to zwycięstwo i to pokazuje tablica wyników. Dziękuję kibicom za doping. Pokora, praca, przed nami kolejne mecze. Piłkarze zasłużyli jednak na brawa. Była duża intensywność, bo musieliśmy zagrać na 110% i to było widoczne – ocenił po meczu trener Zagłębia, Leszek Ojrzyński.