Ścinawa stolicą bluesa(FOTO)
ŚCINAWA. Wielkie święto bluesa i fanów motoryzacji trwa w Ścinawie. Na scenie koncerty znakomitych zespołów, a przed scena ok. 300 motocykli i kilkadziesiąt perełek amerykańskiej motoryzacji. Od piątku w porcie trwa Ścinawski Blues nad Odrą im. Darka "Daro" Łacha".
Dwa dni z bluesem w porcie Ścinawa to najpierw przesłuchania konkursowe, potem 6 koncertów, parada motocykli i amcarów, rejsy statkiem - czyli wyjątkowy klimat i niezapomniane wrażenia.
- Uwielbiam bluesa i jesteśmy co roku. W tamtym roku było mniej ludzi, w tym roku jest dużo więcej. Jest super! - mówi jedna z fanek bluesa. I dodaje: - Jak się raz posłucha, to już się człowiek zakochuje w tym.
W części konkursowej wystartowały trzy zespoły.
- Tradycyjnie odbył się konkurs kapel bluesowych. Nie mówimy celowo amatorskich, bo z amatorskim graniem już dawno nie mamy tutaj do czynienia. Miejsce pierwsze zdecydowanie zajął zespół SkOłowani, który w przyszłej edycji festiwalu zaszczyci nas swoją obecnością na scenie głównej wydarzenia - mówi Przemek Kulak, organizator.
- Ani Legnica, ani Lubin, ani inne duże miasta w okolicy nie mają tego, co my tutaj w Ścinawie. My mamy rzekę Odrę, a dzisiaj nad Odrą płynie blues. Świetna atmosfera, uczestnicy festiwalu podkreślają to za każdym razem. Wszyscy ci, którzy nie tylko z regionu, ale też z daleka przyjeżdżają do naszego miasta mówią o tym, że Ścinawa się zmienia, bo też dostrzegają te zmiany, co nas bardzo cieszy - mówi Krystian Kosztyła, burmistrz Ścinawy.
Ścinawski blues nad Odrą to od zeszłego roku także hołd dla wyjątkowego człowieka - Darka "Daro" Łacha, który zaszczepił bluesa w Ścinawie, a w 2023 roku przegrał walkę z chorobą.
-To dzięki Darkowi mogłem tutaj się pojawić, to on mnie tu ściągnął - mówi Lech Bekulard, który od 15 lat prowadzi Ścinawski Blues nad Odrą. I dodaje: - To on sprawił, że ten festiwal nabrał naprawdę wielkiego charakteru i jest rozpoznawalny w Polsce i nie tylko.
Na Blues nad Odrą od 4 lat, za sprawą Amcarów Dolnośląskich, zjeżdżają tu fani amerykańskiej motoryzacji. Niemal od początku istnienia festiwalu są i motocykliści, którzy przyjeżdżają na Zlot Motocyklowy Motosilesia.
- Kiedyś byłam plecakiem, ale znudziło mi się.
Mówię do męża: trzeba mi kupić motocykl. Męża maszyna jest dla mnie za ciężka, a ja mam taki swój malutki, waży 160 kilo, ale jakoś daję radę - mówi Monika z Motosilesia.
Fot. Jagoda Balicka