Mewa zdobyła złoty gród (FOTO)
ZŁOTORYJA. Trenerski debiut Huberta Łysego w Mewie Kunice poszedł po myśli lidera, który zwyciężył w Złotoryi 2:1. Oba gole dla gości wypracował Aleksander Rokosz w odstępie pięciu minut zaskakując Michała Piotrowskiego „centrostrzałem” i wykładając futbolówkę Rafałowi Szumańskiemu. Górnik obudził się dopiero po przerwie, ale stać go było tylko na bramkę kontaktową, choć w końcówce Kamil Szawaryn dokonywał cudów, ratując swojemu zespołowi trzy punkty.
Goście od samego początku wyglądali lepiej, byli szybsi i już po kwadransie mogli objąć prowadzenie, ale Michał Piotrowski wygrał pojedynek z napastnikiem Mewy. Złotoryjanie w pierwszej części gry tylko raz poważniej zagrozili bramce strzeżonej przez swojego byłego golkipera – Kamila Szawaryna, który nie dał się pokonać Marcinowi Franczakowi.
Przewaga kuniczan przyniosła gola w 30. minucie po solowej akcji Aleksandra Rokosza. Skrzydłowy wygrał pojedynek przy linii bocznej i posłał piłkę w kierunku dalszego słupka, jednak ta zamiast na głowę kolegi z zespołu, wylądowała w siatce. Trafienie podziałało na gości mobilizująco, bo moment później było już 2:0.
Znowu w roli głównej wystąpił Rokosz, który przeprowadził bliźniaczo podobną akcję, lecz tym razem przytomnie wycofał na jedenasty metr, gdzie pozostawiony bez opieki Rafał Szumański pewnym uderzeniem dał Mewie drugiego gola.
Oba trafienia rozdzieliła okazja Górnika, sprokurowana niepewną interwencją Szawaryna po dośrodkowaniu, jednak bramkarz goście błyskawicznie naprawił swój błąd i pierwszą część spotkania zakończył z czystym kontem.
W samej końcówce szczęścia próbował jeszcze Krystian Petlakowski, lecz jego płaski strzał z dystansu nieznacznie minął bramkę Piotrowskiego.
Druga połowa długo nie przynosiła większych emocji, co nie było zaskoczeniem, bo Mewa miała bezpieczne prowadzenie, a Górnik niespecjalnie potrafił zrobić jej krzywdę. Dopiero po godzinie miejscowi ruszyli do odrabiania strat i spotkanie zdecydowanie zyskało na atrakcyjności.
Podopieczni Krzysztofa Kaliciaka złapali kontakt po rzucie rożnym, choć potrzebowali dwóch prób na trafienie do bramki. Przy pierwszej Marcin Franczak ustrzelił Mateusza Poparde, ale piłka spadła pod nogi Mateusza Dudzica i kapitan złotoryjan nie dał szans Szawarynowi na skuteczną interwencję.
Moment później po płaskim dośrodkowaniu Dudzic próbował wyrównać, jednak tym razem bramkarz Mewy go uprzedził, zażegnując niebezpieczeństwo. Górnik poczuł krew i zepchnął gości do defensywy, raz po raz ostrzeliwując bramkę Szawaryna.
Najbliżej powodzenia był Jakub Olewnik, który główkował tuż nad poprzeczką. Choć Mewa skupiała się na defensywie, mogła zamknąć mecz za sprawą Szumańskiego. Autor drugiego gola z łatwością minął rywali w polu karnym, ale jego uderzenie chybiło celu.
Gospodarze wciąż mieli nadzieję na zdobycie choćby punktu i prawdopodobnie doprowadziliby do wyrównania, jednak Kacper Kaśczyszyn zagrał zbyt samolubnie, z ostrego kąta trafiając prosto w ręce Szawaryna zamiast wyłożyć piłkę stojącemu tuż przed bramką Karolowi Nowosielskiemu.
Doliczony czas gry przyniósł serię stałych fragmentów i dośrodkowań Górnika, które wprowadzały ogromne zamieszenie w „szesnastce” przyjezdnych. Mimo kilku prób, zawodnicy Mewy sobie tylko znanym sposobem wyszli z opresji i wywieźli ze Złotoryi trzy punkty.
Pierwsza trójka zachowała status quo, bo w ślad za drużyną trenera Łysego poszedł wicelider z Głogowa oraz trzeci Granit Roztoka. Gospodarze dzisiejszego pojedynku zanotowali natomiast spadek o dwie lokaty i są obecnie na siódmym miejscu.
Górnik Złotoryja – Mewa Kunice 1:2 (0:2)
Dudzic 66’ – Rokosz 30’, Szumański 35’
Górnik: Piotrowski – Baszczak, Olewnik, Tycel, Dudzic, Poparda, Haniecki (63. Kaśczyszyn), Kaliciak (55. Radkiewicz), Tupaj, Franczak, Kufel (70. Nowosielski)
Mewa: Szawaryn – Ziemba, Petlakowski, Opaluch, Szumański (77. Pacanek), Chodyga (73. Metuk), Wach, Rokosz, Plebaniak, Kaczmarek (85. Gała), Cichocki (60. Smolny).
Fot.Dawid Graczyk{gallery}galeria/sport/12-03-22-gornik-zlotoryja-mewa-fot-dawid-graczyk{/gallery}