Problem narasta: trudno o bezpieczne miejsce dla dzieci
LEGNICA. Kilkanaście godzin trwały poszukiwania bezpiecznego miejsca dla dwójki małych dzieci, które trzeba było natychmiast zabrać z domu, w którym interweniowała policja. Nie udało się znaleźć placówki opiekuńczej i ostatecznie maluchy nocowały w domu dzielnicowego. Do tej sytuacji doszło w Legnicy.

- W tym miejscu zamieszkania przebywał roczny chłopiec i 2-letnia dziewczynka. Z uwagi na zagrożenie życia i zdrowia dzieci, na miejsce została wezwana karetka pogotowia, aby sprawdzić stan zdrowia maluchów. Dyżurny komendy próbował ustalić, w której placówce opiekuńczej jest wolne miejsce. Niestety, cała ta procedura dotycząca umiejscowienia tych dzieci przeciągała się kilkanaście godzin. W końcu nasz policjant, który nadzorował interwencję, skontaktował się z sądem rodzinnym i za zgodą sądu po prostu zabrał dwójkę dzieci do siebie do domu na noc- mówi Jagoda Ekiert z legnickiej policji.
Gorączkowe poszukiwania wolnego miejsca w placówce opiekuńczej czy rodzinie zastępczej zazwyczaj trwa godzinami. To są bardzo trudne interwencje, bo dzieci, które doświadczają ze strony rodziców przemocy czy zaniedbań, w dalszym ciągu kochają tych rodziców.
- Mama i tata to jest cały świat dla tych dzieci, dlatego one podczas takich interwencji przeżywają ogromny stres. Dodatkowo muszą przez kilka godzin przebywać z całkiem obcymi ludźmi- policjantami czy też pracownikami socjalnymi, zanim zostaną umiejscowione w placówce opiekuńczej bądź w rodzinie zastępczej. Wielokrotnie się zdarzało, że przez kilka godzin policjanci przebywali w miejscu interwencji bądź też na komendzie z dziećmi: kupowali im kanapki, jakieś smakołyki, oddawali swoje posiłki - dodaje rzeczniczka policji.
- To jest ogromny problem nie tylko Legnicy, ale całego kraju. Bywa tak, że pracownicy zespołu pieczy zastępczej w Legnicy obdzwaniają w sytuacjach kryzysowych różne placówki, także w sąsiednich powiatach. Tak samo jest w przypadku placówek z innych powiatów, które rozpaczliwie- najczęściej w środku nocy, najczęściej w święta czy weekendy - wydzwaniają do naszych placówek, bo też potrzebują miejsc dla swoich dzieci. To jest problem o coraz większej skali, bo tych dzieci jest coraz więcej - przyznaje Grzegorz Koczubaj, rzecznik prasowy legnickiego urzędu miasta.
W tej chwili w samej Legnicy jest co najmniej 15 dzieci, u których w domach istnieje duże prawdopodobieństwo, że dojdzie do niebezpiecznych sytuacji. Niestety, nie ma dla nich miejsca w interwencyjnych ośrodkach opiekuńczych.
Dodaj komentarz