LUBIN. 48.DERBY Dolnego Śląska przeszły do historii. I gdyby nie owa derbowa otoczka można by dojść do wniosku, że przeszły... niezauważalnie. Na murawie sporo było"wiatru" ale jakości piłkarskiej naprawdę niewiele. Plusy inauguracyjnego meczu w wykonaniu Miedziowych to: dobra postawa Bieszczada w bramce( przynajmniej dwukrotnie uratował zespół przed utratą gola), więcej niż przyzwoity powrót do Lubina i polskiej ekstraklasy Jarosława Jacha, bardzo dobra gra Łukasza Łakomego, który wyrasta na lidera zespołu oraz obiecujące 45 minut "Figo"Starzyńskiego. Minusy to w dalszym ciągu mizeria ofensywna z Doleżalem w roli głównej. Zastąpienie Czecha Adamskim to swojego rodzaju akt desperacji Piotra Stokowca, bo umówmy się, że Adamski jeszcze długo nie będzie postrachem bramkarzy w rodzimej ekstraklasie... Minus a właściwie rozczarowanie meczu to Bohar, który po pobycie w Osijeku najwidoczniej zapomniał wygrywać pojedenku jeden na jeden. Minusy to także bezbarwna gra Kacpra Chodyny w roli wahadłowego i nadal mało pewna gra Bartosza Kopacza ustawionego w roli bocznego defensora.
Z biegiem czasu widać było, że oba zespoły derbowego starcia nie chcą przegrać i mają świadomość , że nie mają także aututów aby to starcie wygrać... Generalnie pojedynek idealnie wpasowujący się w ekstraklasowe przeciętniactwo, w który jeden bardzo dobry mecz przypada na 5-6 przeciętnych czy wręcz słabych.